Freelancer i praca zdalna a prokrastynacja

Jak twórczo wykorzystać prokrastynację w pracy zdalnej?

 

Wszyscy jesteśmy przyzwyczajeni do myślenia o prokrastynacji jako o klątwie freelancerów. Nie pracujesz – nie jesteś produktywny, a kiedy nie jesteś produktywny, spada twoja wartość. Obwiniamy się o lenistwo lub marnowanie czasu i postrzegamy je jako cechy negatywne, które powinniśmy zwalczać.

Freelancer i praca zdalna a prokrastynacja
Dobre strony prokrastynacji w pracy zdalnej

Od strony psychologicznej prokrastynacja oznacza, że nie robimy tego, co uważamy, że powinniśmy robić. Ironia polega na tym, że odsuwanie zadania w czasie wcale nie czyni nas szczęśliwszymi. Nie jest to zbyt zachęcający obraz.
A jeśli prokrastynacja może pomóc freelancerowi robić więcej? Albo przynajmniej – więcej rzeczy istotnych i bardziej efektywnie?

 

Prokrastynacja w głowie

Skąd się bierze nasza chęć tracenia czasu na marzenia o wakacjach, zamiast zarabiania na nie pieniędzy?

Główne pole walki to nasz mózg. Układ limbiczny, odpowiedzialny za krótkotrwałe przyjemności i działania instynktowne, ma zupełnie inne pomysły na spędzanie czasu niż kora przedczołowa, doskonały organizator i mistrz logicznego planowania.
Ujmując rzecz prościej: chwilowa przyjemność fundowana nam przez układ limbiczny walczy o lepsze z korzyściami długookresowymi, którymi zarządza kora przedczołowa.

Jak określił to ekonomista George Ainslie na łamach New Yorker, prokrastynacja jest naszym podstawowym impulsem.
Jakie szanse w tym starciu ma freelancer?

 

Mechanizm prokrastynacji

Nie masz ochoty pracować nad wymagającym zadaniem? Nic dziwnego. W mózgu brakuje połączenia między pracą nad ważnym projektem i poczuciem nagrody, jakie mamy po jego zakończeniu.
Im dłuższy czas potrzebny do ukończenia pracy, tym bardziej odsuwa się też przyjemne uczucie satysfakcji po zakończonej pracy. W praktyce oznacza to, że układ limbiczny dokona cudów, aby znaleźć coś równie przyjemnego szybciej.

Problem ten dotyczy także dużych i ambitnych projektów, których chętnie byśmy się podjęli, ale… trudności pojawiają się same. Brakuje nam kompetencji, musielibyśmy zrezygnować z wolnego weekendu, porzucić swój model pracy. Znacie to?
To wasz dobry przyjaciel, układ limbiczny, za wszelką cenę próbuje obronić was przed czymś nieprzyjemnym: strachem, stresem i porażką.

 

Czemu nie warto leczyć prokrastynacji?

Nieważne, nad czym pracujesz: w tym samym czasie nie pracujesz nad niczym innym. Pytanie zatem powinno brzmieć nie jak pozbyć się prokrastynacji, ale jak prokrastynować dobrze.
Jakie masz możliwości?

  1. Nie robić nic
  2. Robić coś mniej ważnego
  3. Robić coś bardziej ważnego

Ten drugi typ paradoksalnie może nas doprowadzić do zrobienia wreszcie tego, co jest naprawdę istotne. Wielu freelancerów odsuwa pracę w czasie z lęku przed porażką: ten problem dotyczy przede wszystkim perfekcjonistów. Maksymalnie mała ilość czasu na ukończenie zlecenia oznacza, że perfekcjonista zrobi tylko tyle, ile mu zlecono, bez tworzenia przy tym pracy idealnej.

Prokrastynacja drugiego typu ma jeszcze jedną zaletę: odsunięte w czasie ważne rzeczy mogą… okazać się mniej ważne. W ten sposób faktycznie oszczędzamy sobie niepotrzebnej pracy. Przewrotne? Tak. Czy warto skorzystać z tej metody? Jeśli nakładasz na siebie zbyt wiele obowiązków, może okazać się skuteczna!

A jeśli czeka cię napisanie nieprzyjemnego maila do klienta, za który nie możesz się zabrać od kilku dni? Prawdopodobnie właśnie wtedy freelancer poczuje pisarski flow, przypływ natchnienia albo koncentracji, żeby skończyć ważne zlecenie.
Nie warto marnować tego stanu na drobne, rutynowe obowiązki. Korzyści z zakończenia zlecenia są w tym wypadku większe, a poczucie satysfakcji po jego ukończeniu pomoże łatwiej przełknąć gorzką pigułkę w postaci pisania maili.

 

Zabaw się z mózgiem

Skoro już wiesz, jak działa mechanizm prokrastynacji, czas przekonać twój mózg, że ważne zadanie jest tym mniej istotnym. W ten sposób zdejmiesz z siebie stres i lęk przed porażką, który często podświadomie powstrzymuje nas przed pracą.
Jak to zrobić?

  1. Dziel zadania na mniejsze części i umieszczaj je na swojej liście rzeczy do zrobienia – trudniej będzie ci je ominąć.
  2. Dostosuj swoją listę – zabaw się z mózgiem i na szczyt listy rzeczy do zrobienia dorzuć kilka zadań o umiarkowanej trudności. Zbyt łatwe cię rozleniwią, a zbyt trudne zniechęcą. Umiarkowana trudność da ci „kopa” do zmierzenia się z tymi, które naprawdę cię przerażają.
  3. Zwiększ swoje zaangażowanie
    Freelancerzy często zmniejszają swoje zaangażowanie w nadziei na to, że mając mniej do zrobienia, zrobią więcej. To jednak usuwa największą motywację: wybór między zadaniami ważnymi i nieważnymi.
    Jeśli wiesz, że kilka widok nieodhaczonych punktów na liście rzeczy do zrobienia na koniec dnia nie wpędzi cię w poczucie winy, nie skracaj swojej listy.
  4. Ustal granice – wykorzystaj metodę pisarza Raymonda Chandlera: ustal sztywne ramy czasowe, kiedy musisz pracować i na ten czas przyjmij dwie zasady:
  • nie musisz pracować
  • nie możesz w tym czasie robić nic innego

Każda praca, nawet ta, na którą nie masz ochoty, zawsze jest lepsza niż bezczynne siedzenie.

 

Na koniec zacytujmy Roberta Benchleya, aktora i scenarzystę klasycznego klina Hollywood:

Psychologiczna zasada jest prosta: każdy może wykonać każdą ilość pracy, o ile nie jest to praca, którą powinien się właśnie zajmować.

 

Brzmi znajomo? Cytat ma blisko 80 lat.
Jeśli to was pocieszy, prokrastynacja jest częścią naszej natury. Nie znaczy jednak, że jesteśmy skazani na żywot nieproduktywnych „kanapowych kartofli”. Wykorzystaj mądrze to, jak działa twój mózg, a będziesz zaskoczony tym, jak bardzo możesz być produktywny!

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz